Foto: Alejandro González. realmadrid.com |
Po odejściu do Napoli Gonzalo Higuaina, miał stać się jednym z najważniejszych ogniw zespołu Carlo Ancelottiego. Liczono, że pewne miejsce w pierwszym składzie Realu Madryt, a co za tym idzie, większa ilość minut spędzonych na boisku, wpłynie mobilizująco na Francuza, którego forma oraz bramkowe statystyki miały sukcesywnie rosnąć. Tymczasem mimo obiecującego początku sezonu (gol w pierwszej kolejce z Betisem, zwycięska bramka przeciwko Granadzie i dwa trafienia w Stambule), ostatnimi czasy były gracz Lyon'u, popadł w boiskowy marazm, z którego nie może się wydobyć.
Coraz bardziej zirytowani jego boiskową postawą
wydają się kibice „Królewskich”, którzy zmienianego Francuza z meczu na mecz,
żegnają solidną porcją gwizdów, do których od niedawna dołączyli także okrzyki
zastąpienia go młodym Moratą. Jednak Carlo Ancelotti pozostaje nieugięty wobec
tak zdecydowanych reakcji sympatyków Blancos i konsekwentnie wystawia go w
pierwszym składzie. Tymczasem piłkarskie statystyki nie pozostawiają na
francuskim napastniku suchej nitki. Jak doniósł niedawno portal realmadrid.pl,
ostatnie ligowe trafienie, Karim zaliczył 26 sierpnia, we wspomnianym wcześniej
meczu z Granadą, co w zestawieniu z 653 minutami, które spędził w
bieżącym sezonie na boiskach La Liga, daje średnią zaledwie 1 bramki na 326
minut! Dodając do tego coraz pewniejszą grę Moraty, determinację i walkę
o każdą piłkę, cierpliwość, jaką szkoleniowiec Realu ma w stosunku do
Benzemy, może się szybko wyczerpać. Tym bardziej, że Madrycie, mimo wyraźnych
zapowiedzi Florentino Pereza, który niespełna 2 miesiące temu w wywiadzie
dla Cadeny Ser, przyznał, iż w najbliższej przyszłości nikogo kupować nie
chce, nie od dziś spekuluje się, kto mógłby zasilić drużynę zimą. Falcao?
Aguero? A może przywoływany ostatnio wyjątkowo często Robert Lewandowski?
Ostatecznie jednak to nie kibice
i dziennikarze mają wpływ na politykę transferową klubu oraz kształt
podstawowej jedenastki zespołu. Tą ostatnią wystawia trener w oparciu o
aktualną dyspozycję piłkarzy, z którymi przecież regularnie pracuje na
treningach. Ancelotti od początku sezonu okazuje Benzemie zaufanie
i wsparcie, dlatego też uważam, że dla jego dobra, powinien odsunąć go od
pierwszego składu na 1-2 spotkania, a w jego miejsce wystawić głodnego gry
Moratę. Ten natomiast w ostatnich meczach dobitnie pokazuje, czym jest
zaangażowanie, walka, a także nieustępliwość i przebojowość, słowem… wszystko
to, co ostatnimi czasy zatracił w swojej grze były zawodnik Lyonu, który
zamiast udowadniać swoją wartość na boisku, próbuje usprawiedliwiać się w
mediach. „Są różne typy napastników. Niektórzy nie strzelają wiele bramek, ale
za to pracują dla zespołu w inny sposób”, powiedział Francuz w jednym z
wywiadów podczas przerwy poprzedzającej przedostatnią kolejkę meczów
eliminacyjnych do brazylijskiego mundialu. Problem w tym, że poza
wspomnianą wcześniej, dobrą inauguracją sezonu, tej „pracy” dla Realu u Benzemy
zwyczajnie nie widać. Gdyby jeszcze harował w odbiorze tak, jak Di Maria, albo
asystował tak, jak Isco, prawdopodobnie nikt w Madrycie nie miałby mu nic do
zarzucenia. Ale czy tego chce czy nie, jako napastnik rozliczany jest głównie
ze zdobywania bramek. Tych zaś Real potrzebuje, żeby nie fundować swoim kibicom
horrorów do ostatniej minuty, co pokazały chociażby mecze przeciwko Elche, czy
też Levante.
Dobrym prognostykiem na
przyszłość niech będzie dla Benzemy odblokowanie się w kadrze po przeszło 1200
minutach bez bramki, w wygranym przez Francję 6:0, meczu towarzyskim z
Australią. Jasne, że „jedna jaskółka wiosny nie czyni”, i przed Karimem sporo
pracy. Jednak czas najwyższy by odbudować zaufanie wątpiących w niego fanów
„Królewskich”, oraz utrzeć nosa malkontentom, którzy chętnie pozbyliby się go z Realu.
Ancelotti w niego wierzy, pora by wreszcie jeszcze mocniej uwierzył w siebie i w
końcu pokazał, na co go stać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz